"Marionetkami są bowiem ludzie w większości wypadków i rzadko kiedy mają coś wspólnego z prawdą."
Platon
Spieszył się. W końcu przerwa w pracy nie mogła trwać
wiecznie, a szef nienawidził, kiedy się spóźniał. Na domiar
złego, miał wrażenie, że jego pracodawca uwziął się na niego.
Czuł, że obserwuje każdy jego ruch i jedno małe potknięcie mogło
zaważyć na jego... życiu. Koniec końców, jego zawód trudno było
nazwać bezpiecznym. Równie trudno było nazwać go legalnym, ale to
już inna sprawa.
Był zdenerwowany jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Ale w tym
uczuciu odnajdował coś przyjemnego. Nie miało ono przecież nic
wspólnego ze strachem, a jedynie z oczekiwaniem na coś, czego
pragnął od dawna. Przez to od rana nie mógł skupić się na
żadnej czynności. Błądził myślami gdzieś daleko, przez co
wszystko leciało mu z rąk. Dlatego, postanowił sprawdzić już
teraz, czy szczęście się do niego uśmiechnęło.
Ekscytacja. Słyszałeś kiedyś o tym? Uśmiechnął się
w duchu na samą myśl o tym, co może się zaraz zdarzyć.
Zapukał delikatnie, po czym wszedł, nie czekając na
przyzwolenie. Widocznie resztki kultury powstrzymywały go jeszcze
przed wkroczeniem do pokoju kolegi jak do swojego własnego.
Pozostało ich jednak zdecydowanie za mało, by poświęcił kilka
sekund na zaproszenie do środka.
Przy biurku siedział jasnowłosy chłopak i wystukiwał coś
szybko na dosyć już zniszczonej klawiaturze. Gdy dostrzegł gościa,
natychmiast odwrócił się w jego stronę.
- O, Sasuke, cześć! - entuzjazm wypływający z słów chłopka
nie zirytował go tak bardzo jak zwykle. - Co tam? Masz coś dla
mnie?
- Cześć. Mogę skorzystać z twojego komputera? - przeszedł od
razu do rzeczy. Starał się ukryć swoje podekscytowanie, ale
widocznie nie szło mu najlepiej.
Chłopak bez słowa zwolnił krzesło dla Sasuke. Ten usiadł i
zabrał się za to, po co tutaj przyszedł. Wpisał adres strony i
czekał.
- A coś ty dzisiaj taki wesoły?
- Nieważne - wykręcał się. Miał już wpisać hasło, ale
zorientował się, że stojący za nim kolega uważnie wpatruje się
nie tyle w monitor, co na klawiaturę i jego ręce. - Hikaru, mógłbyś
z łaski swojej? - zapytał wymownie.
Tak się składało, że jego kolega był hakerem komputerowym.
Cóż, tak już było, że otaczali go dosyć... niezwykli ludzie.
Wiedział, że jeśli Hikaru będzie chciał, to nawet bez tego
dostanie się do jego skrzynki. Wiedział też, że tamten stał nad
nim tylko po to, by się z nim podrażnić. Mimo to Sasuke nie lubił,
gdy ktoś patrzył mu na ręce.
Chłopak zaśmiał się krótko i posłusznie usiadł na sofie po
drugiej stronie pokoju. Wziął do ręki swoją komórkę i zaczął
coś sprawdzać od niechcenia.
- No dobrze... a już miałem nadzieję, że poznam twoje hasło.
Pewnie masz maile mnóstwa fajnych panienek...
- Uwierz mi, że nie... - przerwał nagle, gdy przeczytał nowo
otrzymanego maila. - Tak! - wyrwało mu się. To była wiadomość,
jakiej oczekiwał.
- A nie mówiłem! To jak ona ma na imię? Bądź kolegą, podziel
się... - Sasuke wstał tak gwałtownie, że Hikaru aż podskoczył.
- Już dobra, dobra! Tylko żartowałem! - mówił z udawanym
przerażeniem w głosie, dodatkowo osłaniając głowę rękami.
Uchiha odwrócił się w stronę kolegi, uśmiechając się lekko,
ale radośnie.
- Jejku, jejku... Uchiha się uśmiecha. Świat się kończy...
- Zamknij się Hikaru. Dostałem się! - powiedział tryumfalnie.
- Co? Gdzie? Jak? Czy ja o czymś nie wiem? Jak zwykle...
- Projekt Ninja, idioto – przerwał mu znowu.
- Aaa! No tak! - przypomniał sobie. - W końcu sam wysyłałem
twoje zgłoszenie. Nie było takiej opcji żebyś się nie dostał. -
Sasuke usiadł ponownie i wydrukował przesłane mu pliki. -
Sasukeee... to co z tymi panienkami?
Rozmowa z rodzicami nie była łatwa. Prawdę mówiąc, jeszcze
nigdy nie pokłócili się tak jak tamtego dnia. Ale nie dała się.
Nie tym razem. Postawiła na swoim i po wielu wylanych łzach,
krzykach i błaganiach udało jej się wymusić na rodzicach zgodę.
Sama nie wiedziała, jakim cudem tego dokonała. Bo to, że zgodzili
się, bez wątpienia nazwać można było cudem. Może jednak Bóg
istniał i wysłuchał jej próśb? Była z siebie dumna jak nigdy
dotąd. Dlatego też, wchodząc do sali pełnej obcych ludzi, nie
zawahała się nawet na moment.
Usiadła we wskazanym miejscu i wyjęła notatnik oraz ołówek.
Rozejrzała się. Pomieszczenie było naprawdę ogromne i
przypominało typową salę wykładową. Jak do tej pory widziała
takie wyłącznie w filmach. Wiele ławek ustawionych "piętrowo",
każda o stopień wyżej. Z przodu znajdowała się katedra oraz
stolik z krzesłem. Na ścianie wisiała tablica do projekcji. Na
suficie, prócz lamp, wisiał oczywiście rzutnik. Po kątach
poupychane były głośniki sporej wielkości.
Dziewczyna od początku zwróciła uwagę na to, że nie tylko ta
sala, ale i cały budynek były bardzo nowoczesne. I nie chodziło tu
tylko o wystrój, ale i o sprzęty. Z resztą, mogła się tego
spodziewać po placówce naukowo-badawczej.
Oprócz Sakury, siedziało tam około dwudziestu pięciu osób. W
większości byli to młodzi ludzie, ale zauważyła kilku, którzy
wyglądali na staruszków. Zdziwiło ją to trochę. Czyżby oni
również mieli wziąć udział w projekcie? Zastanawiała się, czy
byliby w stanie sobie poradzić.
Na obcych twarzach w większości widniały uśmiechy. Ona również
cieszyła się jak dziecko, które otrzymało prezent gwiazdkowy.
Musieli być szczęściarzami, że to właśnie oni dostali się
tutaj.
Gdy do sali weszły dwie osoby, wszyscy spojrzeli na nie, w
skupieniu śledząc każdy ich ruch. Były to kobiety ubrane w białe
fartuchy.
By wyglądały jak stereotypowi naukowcy brakowało im tylko
okrągłych okularów z grubymi oprawkami i potarganych włosów,
pomyślała na początku i zachichotała pod nosem.
Lecz przyglądając się bliżej Sakura zauważyła, że obie kobiety
są raczej młode i, co ważniejsze, naprawdę ładne.
Położyły przyniesiony ze sobą laptop na stoliku. Nie
podłączyły go do rzutnika ani nawet nie włączyły. Następnie
wyjęły mikrofony, szepnęły coś do siebie, po czym zaczęły
przemówienie.
- Witamy państwa serdecznie i gratulujemy zakwalifikowania się
do Projektu Ninja - zaczęła kobieta o brązowych włosach. -
Nazywam się Mei Terumi. Natomiast moja koleżanka – Wskazała ręką
na stojącą obok kobietę. Ta skinęła głową na powitanie. - to
profesor Guren Hana. Obie jesteśmy głównymi pomysłodawcami i
zarządcami Projektu. To tyle o nas. Pora wreszcie powiedzieć
państwu co nieco więcej o dzisiejszym spotkaniu. Otóż,
zorganizowałyśmy je, by przekazać państwu kilka informacji
dotyczących projektu oraz przygotowań do niego.
- Dokładnie tak, jak powiedziała profesor Terumi - odezwała się
druga - musieli już państwo dostać informacje co do terminu
rozpoczęcia projektu, jednak nim to nastąpi, będziecie musieli
przejść pewne testy...
- Testy? Jak to testy? - Po sali poniósł się pomruk
niezadowolenia. To słowo kojarzyło się wszystkim z czymś niezbyt
zachęcającym.
- Proszę się nie przejmować, to nie będzie miało wpływu na
państwa udział. Zostaliście już oficjalnie wpisani do projektu i
nie mamy zamiaru nikogo skreślać. To się nie wydarzy. Co więcej,
na co państwo wyrazili zgodę, nie macie już możliwości
odstąpienia od niego. Przypominam, że zgodnie z umową jest to
obwarowane karą w wysokości pięciu milionów jenów...
- Koleżanka wkroczyła na dosyć niemiły temat, ale mam
nadzieję, że to o czym dzisiaj państwu powiemy, będzie raczej
przyjemne...
Sakura słuchała uważnie starając się nie pominąć ani słowa.
Jak na razie nic jeszcze nie zanotowała, jednak ściskała ołówek
w dłoni i miała go cały czas w pogotowiu.
- ...To o czym chcemy państwa poinformować, to to, iż odbędą
państwo dwutygodniowy trening, aby przygotować się do pobytu na
wyspie.
- Ale będzie to nie tylko trening fizyczny i przystosowawczy do
warunków panujących na wyspie. Damy państwu również parę rad
dotyczących survivalu. W końcu na wyspie znajdują się gatunki
zwierząt, które mogą stanowić pewne zagrożenie. Dla państwa
bezpieczeństwa nauczymy was jak sobie z nimi radzi i oczywiście,
jak ich unikać.
- Ale bez obaw! Projekt będzie cały czas monitorowany. Gdyby,
nie daj Boże, wydarzyło się coś, jakiś wypadek, od razu
wkroczymy i udzielimy państwu pomocy! - Kobieta wypowiedziała
ostatnie zdanie z takim przejęciem i pewnością, że nie jedna
osoba na sali, odetchnęła z ulgą.
- Tak, tak. Jest tak, jak mówi profesor Terumi. Pomoc w razie
wypadków macie państwo zapewniona. Macie zagwarantowane także
ubezpieczanie, a my z własnej kieszeni sfinansujemy również
szczepienia przeciw chorobom tropikalnym oraz... innym. Przezorny
zawsze ubezpieczony, jak to mówią – zaśmiała się. Ludzie
również uśmiechnęli się pod nosem. - Ale może opowiemy państwu
jeszcze trochę o projekcie. Choć dostaliście już wszystkie ważne
informacje, warto porozmawiać o tym jeszcze raz, by nic nie umknęło
naszej i państwa uwadze.
- Zasady są proste. Niebawem umieścimy wszystkich państwa na
wyspie. Podzielimy was na dwie grupy, z których każda znajdzie się
w oddalonym od siebie obozie. Będziecie musieli przez miesiąc
wykonywać zadania, które będziemy państwu dostarczać za pomocą
naszego posłańca. Ogólnie rzecz ujmując, będziecie musieli
stworzyć coś na wzór drużyny ninja i żyć oraz zachowywać się
tak jak oni. Co to tak właściwie znaczy i czego to będzie wymagać,
dowiecie się państwo w czasie treningów.
- Tak, ale nie powiedziałaś państwu o najważniejszym – Mei
Terumi uśmiechnęła się do koleżanki pobłażliwie. - Obie grupy
będą musiały ze sobą rywalizować. Otrzymają państwo wiele
zadań, nie zawsze obie grupy będą wykonywać te same polecenia.
Może się zdarzyć, że każda z nich dostanie zadanie wykluczające
się. Już podaję przykład. Zupełnie teoretycznie, jedna z grup
dostanie za zadanie pilnowanie "czegoś", a inna będzie
musiała to "coś" odebrać. Bardzo proste, prawda?
- No nie wiem, czy to takie proste zadanie, skoro państwo
będziecie musieli ze sobą rywalizować. A jest o co, oj jest!
Zwycięska drużyna otrzyma nagrodę pieniężną, o której mowa w
umowie. Jednak dodatkowo, oprócz niej, otrzyma również tygodniową
wycieczkę na Karaiby!
- Nic tak nie wzmaga rywalizacji jak wizja nagrody, nieprawdaż
profesor Guren?
Sakurze wydawało się, że przez moment dostrzegła zakłopotanie
na twarzy profesor Hany. Jednak, gdy zamknęła i otworzyła oczy, to
wrażenie zniknęło.
- Tak, oczywiście! Ale wracając do tematu. Za chwilę dostaną
państwo formularze. Proszę wypełnić je, a następnie, gdy
państwo będą wychodzić, oddać do recepcji.
Profesor Guren wyciągnęła z szafki formularze i przechadzając
się pomiędzy ławkami, rozdała je każdemu z osobna. Każdy od
razu po otrzymaniu dokumentu zaczął przeglądać go z
zaciekawieniem. W tym czasie profesor Mei szybko i sprawnie
podłączyła laptop.
- Proszę jeszcze spojrzeć przez moment – mówiła,
wskazując wskaźnikiem laserowym jakiś obszar. Na tablicy, na
ścianie wyświetlona została właśnie mapa świata. - Wyspa
znajduje się dokładnie tutaj, o proszę, w tym miejscu. Nie ma
oficjalnej nazwy, poza umowną, która brzmi: „Kokytos”*. Jest
ona własnością naszego sponsora, którego nazwiska, niestety, nie
możemy państwu ujawnić. Wyspa ma powierzchnię ponad 4 tysięcy
kilometrów kwadratowych. Z racji położenia, panuje tam klimat
równikowy, wilgotny. W większości pokrywa ją las tropikalny lecz
występują też miejsca górzyste, na których wytworzyła się,
nazwijmy to, oryginalna flora i fauna. Na tym obszarze znajduje się
także wulkan, jednak proszę się nie martwić! Od setek lat
nieczynny! Nie ma więc mowy o wybuchu!
Mimo zapewnień, zarówno Saukra jak i pozostali, poczuli pewne
obawy. Profesor Guren zdążyła już rozdać wszystkie formularze i
po cichu wymknęła się z sali.
- Co państwa na pewno ucieszy tylko północne wybrzeże jest
wysokim i skalistym. Pozostałe są piaszczyste, czyli jeśli
liczyli państwo na wygrzewanie się na plaży w wolnych chwilach,
to jak najbardziej, będzie to możliwe. Jeśli chodzi o
zabudowania, jest to wyspa bezludna. Nie ma tam żadnych
mieszkańców, nie ma też miasta i budynków mieszkalnych. Co
prawda, znajduje się tam nasz odział, jednak jest on ukryty i
niewidoczny dla niewtajemniczonych. Stamtąd będziemy w razie
potrzeby podejmować wszelkie działania. - Rozejrzała się po sali
i zobaczyła, że parę osób podpierało już głowę ręką. - Jak
na razie to chyba wszystkie informacje, jakie musicie państwo
posiadać o wyspie. Myślę, że zakończymy już nasz spotkanie.
Czy macie państwo jakieś pytania? Proszę, śmiało - zachęcała.
- Ja mam pytanie – odezwał się chłopak o jasnych, niemal
białych włosach. - Podczas pobytu na wyspie, będziemy mieli jakiś
kontakt z rodzinami?
- Bardzo dobre pytanie. Tak jak zakłada projekt, podczas
pobytu na wyspie, będziecie państwo odcięci od świata. Przez
cały ten czas nie będziecie państwo mogli kontaktować się z
bliskimi ani z nikim ze „świata zewnętrznego”. My również
nie będziemy państwu ujawniać swojej obecności. Jedynie, w
sytuacjach krytycznych.
- A co z rzeczami, co możemy ze sobą zabrać? - zapytała
blondynka z włosami spiętymi w dwie kitki.
- Jeśli chodzi o rzeczy, możecie państwo posiadać bagaż
podręczny. Nie można natomiast wwozić na wyspę jakiegokolwiek
sprzętu elektronicznego, w tym oczywiście telefonów oraz
odtwarzaczy muzyki. Zakazany jest także przywóz własnego jedzenia
i napojów, a także wszelkiego rodzaju używek i leków.
Przypominam, że niezbędne do przetrwania rzeczy, dostaną państwo
na miejscu.
- Czy te zwierzęta są naprawdę aż tak niebezpieczne? - tym
razem pytanie zadał chłopak w ciemnych okularach
przeciwsłonecznych. Sakurze wydało się to trochę śmieszne,
ponieważ nawet na zewnątrz, dzisiejszego dnia było pochmurno.
- Cóż, są, gdyż to dzikie zwierzęta – w tym momencie
wiele osób wybuchnęło śmiechem. - Jednak przy zachowaniu
odpowiednich zasad postępowania, nic państwu nie grozi.
- Co stanie się, jeśli nie będziemy w stanie wykonać
jakiegoś zadania? - Chłopak o ciemnych włosach, który siedział
kilka rzędów wyżej niż Sakura, posiadał zdeterminowanie w
oczach, które urzekło dziewczynę. Widać, traktował to wszystko
naprawdę poważnie.
- Oh, tak, zapomniałam o tym powiedzieć! W zadaniach,
będziemy oceniali nie tylko sam efekt, ale także sposób ich
wykonania. Dlatego też, jeśli nie wykonacie państwo jakiegoś z
nich, nic się oczywiście nie stanie, chyba, że do zadania
dołączona będzie kara w razie jego nie wykonania. Zaznaczam
jednak, że warto mimo tego starać się wypełniać je jak
najlepiej.
- Jak to kara?
- Proszę się nie przejmować, to tylko strasznie brzmi! Tak
naprawdę, to będą jakieś drobnostki!
W oczach wszystkich malowało się niedowierzanie. Podświadomie
czuli, że te „drobnostki” wcale mogą takimi nie być i tak
naprawdę, powinni się spodziewać najgorszego. Nie odzywali się
jednak, nie chcąc okazywać słabości. W końcu interesowało ich
zwycięstwo i nagroda, a nie wiadomo, kto z nich zostanie
przydzielony do jakiej grupy.
W powietrzu już można było wyczuć atmosferę rywalizacji.
- Nie ma więcej pytań? W takim razie, żegnam państwa!
Zapraszam ponownie za dwa dni. Proszę się stawić w miarę
punktualnie, gdyż musimy wykonać państwu podstawowe badania.
Dziękuję bardzo i jeszcze raz żegnam!
Nim ktokolwiek zdążył się podnieść, profesor Mei już nie
było.
Sakura schowała notes do torby i wyszła, jako jedna z pierwszych
osób. Musiała jak najszybciej podzielić się swoimi myślami z
Ino. To wszystko wydawało jej się takie nieprawdopodobne. Czuła
się niemal jak w bajce i już nie potrafiła powstrzymać swojego
uśmiechu.
* Kokytos - nazwa rzeki w mitologii greckiej; jedna z pięciu rzek Hadesu. Zwana rzeką lamentu. Dosłownie oznacza "Oskarżony".
Od autorki: Wybaczcie, że rozdział dodaję dopiero po takim czasie. Następny na pewno nie pojawi się tak późno. Chciałabym też podziękować za wszystkie komentarze! Bardzo mnie one motywują.
Co do rozdziału, nie jest on chyba najciekawszy, ale dosyć niezbędny. Czemu, to okaże się w przyszłości. Mam nadzieję, że informacje o wyspie przedstawiłam w miarę realnie. Już zaczęłam przeszukiwać książki i internet w poszukiwaniu wiadomości na temat takich wysp, więc postaram się, by była jak najlepiej opisana :D Mam jednak nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Jeśli tak, przepraszam i obiecuję poprawę. ^^
W następnym rozdziale nasi bohaterowie już znajdą się na wyspie. Niestety, zajdą pewne nieporozumienia i wszyscy będą z tego powodu naprawdę wściekli! Poza tym... ale tego, dowiecie się już, czytając xD