29 października 2013

Rozdział I

"Marionetkami są bowiem ludzie w większości wypadków i rzadko kiedy mają coś wspólnego z prawdą."
Platon

Spieszył się. W końcu przerwa w pracy nie mogła trwać wiecznie, a szef nienawidził, kiedy się spóźniał. Na domiar złego, miał wrażenie, że jego pracodawca uwziął się na niego. Czuł, że obserwuje każdy jego ruch i jedno małe potknięcie mogło zaważyć na jego... życiu. Koniec końców, jego zawód trudno było nazwać bezpiecznym. Równie trudno było nazwać go legalnym, ale to już inna sprawa.  
 Był zdenerwowany jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Ale w tym uczuciu odnajdował coś przyjemnego. Nie miało ono przecież nic wspólnego ze strachem, a jedynie z oczekiwaniem na coś, czego pragnął od dawna. Przez to od rana nie mógł skupić się na żadnej czynności. Błądził myślami gdzieś daleko, przez co wszystko leciało mu z rąk. Dlatego, postanowił sprawdzić już teraz, czy szczęście się do niego uśmiechnęło.  
Ekscytacja. Słyszałeś kiedyś o tym? Uśmiechnął się w duchu na samą myśl o tym, co może się zaraz zdarzyć.
 Zapukał delikatnie, po czym wszedł, nie czekając na przyzwolenie. Widocznie resztki kultury powstrzymywały go jeszcze przed wkroczeniem do pokoju kolegi jak do swojego własnego. Pozostało ich jednak zdecydowanie za mało, by poświęcił kilka sekund na zaproszenie do środka.
 Przy biurku siedział jasnowłosy chłopak i wystukiwał coś szybko na dosyć już zniszczonej klawiaturze. Gdy dostrzegł gościa, natychmiast odwrócił się w jego stronę.  
- O, Sasuke, cześć! - entuzjazm wypływający z słów chłopka nie zirytował go tak bardzo jak zwykle. - Co tam? Masz coś dla mnie?
- Cześć. Mogę skorzystać z twojego komputera? - przeszedł od razu do rzeczy. Starał się ukryć swoje podekscytowanie, ale widocznie nie szło mu najlepiej.
 Chłopak bez słowa zwolnił krzesło dla Sasuke. Ten usiadł i zabrał się za to, po co tutaj przyszedł. Wpisał adres strony i czekał.  
- A coś ty dzisiaj taki wesoły?
- Nieważne - wykręcał się. Miał już wpisać hasło, ale zorientował się, że stojący za nim kolega uważnie wpatruje się nie tyle w monitor, co na klawiaturę i jego ręce. - Hikaru, mógłbyś z łaski swojej? - zapytał wymownie.
 Tak się składało, że jego kolega był hakerem komputerowym. Cóż, tak już było, że otaczali go dosyć... niezwykli ludzie. Wiedział, że jeśli Hikaru będzie chciał, to nawet bez tego dostanie się do jego skrzynki. Wiedział też, że tamten stał nad nim tylko po to, by się z nim podrażnić. Mimo to Sasuke nie lubił, gdy ktoś patrzył mu na ręce.
Chłopak zaśmiał się krótko i posłusznie usiadł na sofie po drugiej stronie pokoju. Wziął do ręki swoją komórkę i zaczął coś sprawdzać od niechcenia.
- No dobrze... a już miałem nadzieję, że poznam twoje hasło. Pewnie masz maile mnóstwa fajnych panienek...
- Uwierz mi, że nie... - przerwał nagle, gdy przeczytał nowo otrzymanego maila. - Tak! - wyrwało mu się. To była wiadomość, jakiej oczekiwał.
- A nie mówiłem! To jak ona ma na imię? Bądź kolegą, podziel się... - Sasuke wstał tak gwałtownie, że Hikaru aż podskoczył.
- Już dobra, dobra! Tylko żartowałem! - mówił z udawanym przerażeniem w głosie, dodatkowo osłaniając głowę rękami. Uchiha odwrócił się w stronę kolegi, uśmiechając się lekko, ale radośnie.
- Jejku, jejku... Uchiha się uśmiecha. Świat się kończy...
- Zamknij się Hikaru. Dostałem się! - powiedział tryumfalnie.
- Co? Gdzie? Jak? Czy ja o czymś nie wiem? Jak zwykle...
- Projekt Ninja, idioto – przerwał mu znowu.
- Aaa! No tak! - przypomniał sobie. - W końcu sam wysyłałem twoje zgłoszenie. Nie było takiej opcji żebyś się nie dostał. - Sasuke usiadł ponownie i wydrukował przesłane mu pliki. - Sasukeee... to co z tymi panienkami?


Rozmowa z rodzicami nie była łatwa. Prawdę mówiąc, jeszcze nigdy nie pokłócili się tak jak tamtego dnia. Ale nie dała się. Nie tym razem. Postawiła na swoim i po wielu wylanych łzach, krzykach i błaganiach udało jej się wymusić na rodzicach zgodę. Sama nie wiedziała, jakim cudem tego dokonała. Bo to, że zgodzili się, bez wątpienia nazwać można było cudem. Może jednak Bóg istniał i wysłuchał jej próśb? Była z siebie dumna jak nigdy dotąd. Dlatego też, wchodząc do sali pełnej obcych ludzi, nie zawahała się nawet na moment.
Usiadła we wskazanym miejscu i wyjęła notatnik oraz ołówek.
Rozejrzała się. Pomieszczenie było naprawdę ogromne i przypominało typową salę wykładową. Jak do tej pory widziała takie wyłącznie w filmach. Wiele ławek ustawionych "piętrowo", każda o stopień wyżej. Z przodu znajdowała się katedra oraz stolik z krzesłem. Na ścianie wisiała tablica do projekcji. Na suficie, prócz lamp, wisiał oczywiście rzutnik. Po kątach poupychane były głośniki sporej wielkości.
Dziewczyna od początku zwróciła uwagę na to, że nie tylko ta sala, ale i cały budynek były bardzo nowoczesne. I nie chodziło tu tylko o wystrój, ale i o sprzęty. Z resztą, mogła się tego spodziewać po placówce naukowo-badawczej.
Oprócz Sakury, siedziało tam około dwudziestu pięciu osób. W większości byli to młodzi ludzie, ale zauważyła kilku, którzy wyglądali na staruszków. Zdziwiło ją to trochę. Czyżby oni również mieli wziąć udział w projekcie? Zastanawiała się, czy byliby w stanie sobie poradzić.  
Na obcych twarzach w większości widniały uśmiechy. Ona również cieszyła się jak dziecko, które otrzymało prezent gwiazdkowy. Musieli być szczęściarzami, że to właśnie oni dostali się tutaj.
Gdy do sali weszły dwie osoby, wszyscy spojrzeli na nie, w skupieniu śledząc każdy ich ruch. Były to kobiety ubrane w białe fartuchy.  
By wyglądały jak stereotypowi naukowcy brakowało im tylko okrągłych okularów z grubymi oprawkami i potarganych włosów, pomyślała na początku i zachichotała pod nosem. Lecz przyglądając się bliżej Sakura zauważyła, że obie kobiety są raczej młode i, co ważniejsze, naprawdę ładne.
Położyły przyniesiony ze sobą laptop na stoliku. Nie podłączyły go do rzutnika ani nawet nie włączyły. Następnie wyjęły mikrofony, szepnęły coś do siebie, po czym zaczęły przemówienie.
- Witamy państwa serdecznie i gratulujemy zakwalifikowania się do Projektu Ninja - zaczęła kobieta o brązowych włosach. - Nazywam się Mei Terumi. Natomiast moja koleżanka – Wskazała ręką na stojącą obok kobietę. Ta skinęła głową na powitanie. - to profesor Guren Hana. Obie jesteśmy głównymi pomysłodawcami i zarządcami Projektu. To tyle o nas. Pora wreszcie powiedzieć państwu co nieco więcej o dzisiejszym spotkaniu. Otóż, zorganizowałyśmy je, by przekazać państwu kilka informacji dotyczących projektu oraz przygotowań do niego.  
- Dokładnie tak, jak powiedziała profesor Terumi - odezwała się druga - musieli już państwo dostać informacje co do terminu rozpoczęcia projektu, jednak nim to nastąpi, będziecie musieli przejść pewne testy...
- Testy? Jak to testy? - Po sali poniósł się pomruk niezadowolenia. To słowo kojarzyło się wszystkim z czymś niezbyt zachęcającym.
- Proszę się nie przejmować, to nie będzie miało wpływu na państwa udział. Zostaliście już oficjalnie wpisani do projektu i nie mamy zamiaru nikogo skreślać. To się nie wydarzy. Co więcej, na co państwo wyrazili zgodę, nie macie już możliwości odstąpienia od niego. Przypominam, że zgodnie z umową jest to obwarowane karą w wysokości pięciu milionów jenów...
- Koleżanka wkroczyła na dosyć niemiły temat, ale mam nadzieję, że to o czym dzisiaj państwu powiemy, będzie raczej przyjemne...
Sakura słuchała uważnie starając się nie pominąć ani słowa. Jak na razie nic jeszcze nie zanotowała, jednak ściskała ołówek w dłoni i miała go cały czas w pogotowiu.
- ...To o czym chcemy państwa poinformować, to to, iż odbędą państwo dwutygodniowy trening, aby przygotować się do pobytu na wyspie.
- Ale będzie to nie tylko trening fizyczny i przystosowawczy do warunków panujących na wyspie. Damy państwu również parę rad dotyczących survivalu. W końcu na wyspie znajdują się gatunki zwierząt, które mogą stanowić pewne zagrożenie. Dla państwa bezpieczeństwa nauczymy was jak sobie z nimi radzi i oczywiście, jak ich unikać.
- Ale bez obaw! Projekt będzie cały czas monitorowany. Gdyby, nie daj Boże, wydarzyło się coś, jakiś wypadek, od razu wkroczymy i udzielimy państwu pomocy! - Kobieta wypowiedziała ostatnie zdanie z takim przejęciem i pewnością, że nie jedna osoba na sali, odetchnęła z ulgą.
- Tak, tak. Jest tak, jak mówi profesor Terumi. Pomoc w razie wypadków macie państwo zapewniona. Macie zagwarantowane także ubezpieczanie, a my z własnej kieszeni sfinansujemy również szczepienia przeciw chorobom tropikalnym oraz... innym. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią – zaśmiała się. Ludzie również uśmiechnęli się pod nosem. - Ale może opowiemy państwu jeszcze trochę o projekcie. Choć dostaliście już wszystkie ważne informacje, warto porozmawiać o tym jeszcze raz, by nic nie umknęło naszej i państwa uwadze.
- Zasady są proste. Niebawem umieścimy wszystkich państwa na wyspie. Podzielimy was na dwie grupy, z których każda znajdzie się w oddalonym od siebie obozie. Będziecie musieli przez miesiąc wykonywać zadania, które będziemy państwu dostarczać za pomocą naszego posłańca. Ogólnie rzecz ujmując, będziecie musieli stworzyć coś na wzór drużyny ninja i żyć oraz zachowywać się tak jak oni. Co to tak właściwie znaczy i czego to będzie wymagać, dowiecie się państwo w czasie treningów.
- Tak, ale nie powiedziałaś państwu o najważniejszym – Mei Terumi uśmiechnęła się do koleżanki pobłażliwie. - Obie grupy będą musiały ze sobą rywalizować. Otrzymają państwo wiele zadań, nie zawsze obie grupy będą wykonywać te same polecenia. Może się zdarzyć, że każda z nich dostanie zadanie wykluczające się. Już podaję przykład. Zupełnie teoretycznie, jedna z grup dostanie za zadanie pilnowanie "czegoś", a inna będzie musiała to "coś" odebrać. Bardzo proste, prawda?
- No nie wiem, czy to takie proste zadanie, skoro państwo będziecie musieli ze sobą rywalizować. A jest o co, oj jest! Zwycięska drużyna otrzyma nagrodę pieniężną, o której mowa w umowie. Jednak dodatkowo, oprócz niej, otrzyma również tygodniową wycieczkę na Karaiby!
- Nic tak nie wzmaga rywalizacji jak wizja nagrody, nieprawdaż profesor Guren?
Sakurze wydawało się, że przez moment dostrzegła zakłopotanie na twarzy profesor Hany. Jednak, gdy zamknęła i otworzyła oczy, to wrażenie zniknęło.
- Tak, oczywiście! Ale wracając do tematu. Za chwilę dostaną państwo formularze. Proszę wypełnić je, a następnie, gdy państwo będą wychodzić, oddać do recepcji.
Profesor Guren wyciągnęła z szafki formularze i przechadzając się pomiędzy ławkami, rozdała je każdemu z osobna. Każdy od razu po otrzymaniu dokumentu zaczął przeglądać go z zaciekawieniem. W tym czasie profesor Mei szybko i sprawnie podłączyła laptop. 
- Proszę jeszcze spojrzeć przez moment – mówiła, wskazując wskaźnikiem laserowym jakiś obszar. Na tablicy, na ścianie wyświetlona została właśnie mapa świata. - Wyspa znajduje się dokładnie tutaj, o proszę, w tym miejscu. Nie ma oficjalnej nazwy, poza umowną, która brzmi: „Kokytos”*. Jest ona własnością naszego sponsora, którego nazwiska, niestety, nie możemy państwu ujawnić. Wyspa ma powierzchnię ponad 4 tysięcy kilometrów kwadratowych. Z racji położenia, panuje tam klimat równikowy, wilgotny. W większości pokrywa ją las tropikalny lecz występują też miejsca górzyste, na których wytworzyła się, nazwijmy to, oryginalna flora i fauna. Na tym obszarze znajduje się także wulkan, jednak proszę się nie martwić! Od setek lat nieczynny! Nie ma więc mowy o wybuchu!
Mimo zapewnień, zarówno Saukra jak i pozostali, poczuli pewne obawy. Profesor Guren zdążyła już rozdać wszystkie formularze i po cichu wymknęła się z sali.
- Co państwa na pewno ucieszy tylko północne wybrzeże jest wysokim i skalistym. Pozostałe są piaszczyste, czyli jeśli liczyli państwo na wygrzewanie się na plaży w wolnych chwilach, to jak najbardziej, będzie to możliwe. Jeśli chodzi o zabudowania, jest to wyspa bezludna. Nie ma tam żadnych mieszkańców, nie ma też miasta i budynków mieszkalnych. Co prawda, znajduje się tam nasz odział, jednak jest on ukryty i niewidoczny dla niewtajemniczonych. Stamtąd będziemy w razie potrzeby podejmować wszelkie działania. - Rozejrzała się po sali i zobaczyła, że parę osób podpierało już głowę ręką. - Jak na razie to chyba wszystkie informacje, jakie musicie państwo posiadać o wyspie. Myślę, że zakończymy już nasz spotkanie. Czy macie państwo jakieś pytania? Proszę, śmiało - zachęcała.
- Ja mam pytanie – odezwał się chłopak o jasnych, niemal białych włosach. - Podczas pobytu na wyspie, będziemy mieli jakiś kontakt z rodzinami?
- Bardzo dobre pytanie. Tak jak zakłada projekt, podczas pobytu na wyspie, będziecie państwo odcięci od świata. Przez cały ten czas nie będziecie państwo mogli kontaktować się z bliskimi ani z nikim ze „świata zewnętrznego”. My również nie będziemy państwu ujawniać swojej obecności. Jedynie, w sytuacjach krytycznych.
- A co z rzeczami, co możemy ze sobą zabrać? - zapytała blondynka z włosami spiętymi w dwie kitki.
- Jeśli chodzi o rzeczy, możecie państwo posiadać bagaż podręczny. Nie można natomiast wwozić na wyspę jakiegokolwiek sprzętu elektronicznego, w tym oczywiście telefonów oraz odtwarzaczy muzyki. Zakazany jest także przywóz własnego jedzenia i napojów, a także wszelkiego rodzaju używek i leków. Przypominam, że niezbędne do przetrwania rzeczy, dostaną państwo na miejscu.
- Czy te zwierzęta są naprawdę aż tak niebezpieczne? - tym razem pytanie zadał chłopak w ciemnych okularach przeciwsłonecznych. Sakurze wydało się to trochę śmieszne, ponieważ nawet na zewnątrz, dzisiejszego dnia było pochmurno.
- Cóż, są, gdyż to dzikie zwierzęta – w tym momencie wiele osób wybuchnęło śmiechem. - Jednak przy zachowaniu odpowiednich zasad postępowania, nic państwu nie grozi.
- Co stanie się, jeśli nie będziemy w stanie wykonać jakiegoś zadania? - Chłopak o ciemnych włosach, który siedział kilka rzędów wyżej niż Sakura, posiadał zdeterminowanie w oczach, które urzekło dziewczynę. Widać, traktował to wszystko naprawdę poważnie.
- Oh, tak, zapomniałam o tym powiedzieć! W zadaniach, będziemy oceniali nie tylko sam efekt, ale także sposób ich wykonania. Dlatego też, jeśli nie wykonacie państwo jakiegoś z nich, nic się oczywiście nie stanie, chyba, że do zadania dołączona będzie kara w razie jego nie wykonania. Zaznaczam jednak, że warto mimo tego starać się wypełniać je jak najlepiej.
- Jak to kara?
- Proszę się nie przejmować, to tylko strasznie brzmi! Tak naprawdę, to będą jakieś drobnostki!
W oczach wszystkich malowało się niedowierzanie. Podświadomie czuli, że te „drobnostki” wcale mogą takimi nie być i tak naprawdę, powinni się spodziewać najgorszego. Nie odzywali się jednak, nie chcąc okazywać słabości. W końcu interesowało ich zwycięstwo i nagroda, a nie wiadomo, kto z nich zostanie przydzielony do jakiej grupy.
W powietrzu już można było wyczuć atmosferę rywalizacji. 
- Nie ma więcej pytań? W takim razie, żegnam państwa! Zapraszam ponownie za dwa dni. Proszę się stawić w miarę punktualnie, gdyż musimy wykonać państwu podstawowe badania. Dziękuję bardzo i jeszcze raz żegnam!
Nim ktokolwiek zdążył się podnieść, profesor Mei już nie było. 
Sakura schowała notes do torby i wyszła, jako jedna z pierwszych osób. Musiała jak najszybciej podzielić się swoimi myślami z Ino. To wszystko wydawało jej się takie nieprawdopodobne. Czuła się niemal jak w bajce i już nie potrafiła powstrzymać swojego uśmiechu.  

* Kokytos - nazwa rzeki w mitologii greckiej; jedna z pięciu rzek Hadesu. Zwana rzeką lamentu. Dosłownie oznacza "Oskarżony".

Od autorki: Wybaczcie, że rozdział dodaję dopiero po takim czasie. Następny na pewno nie pojawi się tak późno. Chciałabym też podziękować za wszystkie komentarze! Bardzo mnie one motywują. 
Co do rozdziału, nie jest on chyba najciekawszy, ale dosyć niezbędny. Czemu, to okaże się w przyszłości. Mam nadzieję, że informacje o wyspie przedstawiłam w miarę realnie. Już zaczęłam przeszukiwać książki i internet w poszukiwaniu wiadomości na temat takich wysp, więc postaram się, by była jak najlepiej opisana :D Mam jednak nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Jeśli tak, przepraszam i obiecuję poprawę. ^^
W następnym rozdziale nasi bohaterowie już znajdą się na wyspie. Niestety, zajdą pewne nieporozumienia i wszyscy będą z tego powodu naprawdę wściekli! Poza tym... ale tego, dowiecie się już, czytając xD